sobota, 24 października 2015

MISJA NEPAL 2015 - 22 PAŹDZIERNIKA

Adam Duliński i Łukasz Bujok, dwukrotnie uczestniczyli w wyprawie do Nepalu, celem niesienia pomocy miejscowej ludności po trzęsieniu ziemi. Pierwszy wyjazd pod nazwą "Misja Nepal 2015" miał miejsce w maju, drugi na przełomie września i października. Uzbierane prze wyjazdem kontakty, pozwoliły im dotrzeć do miejsc położonych daleko w górach, w tym do wiosek i miejscowości w dystrykcie Sindhupalchowk. Bezpośrednią zachętą do wyjazdu i niesienia pomocy Nepalczykom był niespodziewany SMS od pastora Mosesa z kościoła w Bhaktapurze z prośbą o pomoc. Spontanicznie pozyskane środki finansowe pochodzące od ludzi "dobrej woli" pozwoliły na zakup potrzebnej żywności, namiotów, elementów konstrukcyjnych tymczasowych schronień (domów), zakup filtra do oczyszczania wody, wyprawek szkolnych dla dzieci, koców, lekarstw i innych potrzebnych rzeczy. Będąc w Nepalu pracowali przy odgruzowywaniu, stawianiu namiotów, organizowali czas dla miejscowych dzieci, uczestniczyli w dystrybucji żywności i nieśli zachętę miejscowemu kościołowi.
Co ciekawe, chrześcijaństwo w Nepalu rozwija się bardzo dynamicznie. Szacunki wskazują, że żyje tam około 2,5 miliona chrześcijan, co stanowi blisko 10% ludności tego kraju. Dominującym wyznaniem jest hinduizm. Do niedawna w Nepalu hinduizm był oficjalnie usankcjonowaną religią kraju. Przemiany społeczne ostatnich lat w przynosiły stopniową poprawę w zakresie wolności wyznawania i praktykowania religii. Choć (według danych organizacji monitorujących sytuację chrześcijan) lokalne prześladowania nadal mają miejsce, szczególnie wobec tych chrześcijan, którzy dzielą się swoją wiarą z wyznawcami hinduizmu.
Pomoc, którą nieśli wolontariusze z Polski docierała do wszystkich, niezależnie od religii. Jak zauważył Łukasz, obecność przybyszów z Polski, przywożących najpotrzebniejszą pomoc z powodu miłości Jezusa, była dla Hindusów mocnym świadectwem i nie trzeba było wiele mówić...
W trakcie spotkania Adam i Łukasz opowiadali wiele historii, wskazywali na kulturowe i mentalne różnice z którymi się zetknęli, tam na miejscu. Zdjęcia, które przywieźli ukazywały moc żywiołu i ogrom strat, jakie przyniosło do Nepalu trzęsienie ziemi. Ich wyjazd do niewielkiego himalajskiego państwa to jeden z wielu polskich śladów w tym odległym zakątku świata. To kolejny przykład, że wciąż wokół nas nie brakuje "ludzi dobrej woli". Nie brakuje ludzi, którzy motywowani miłością i pasją dla Boga, realizują tę pasję niosąc praktyczną pomoc innym ludziom. Tym, którzy tej pomocy najbardziej potrzebują.


Zdjęcia: http://mck-gostynin.pl/o-nepalu-w-miejskim-centrum-kultury/

piątek, 16 października 2015

BLISKIE SPOTKANIE Z NEPALEM - ZAPOWIEDŹ I ZAPROSZENIE

Sytuacja w Nepalu po trzęsieniach ziemi w tym kraju jest wyjątkowo ciężka. Ogromna tragedia dotknęła całych rodzin, ludzie zostali bez dachu nad głową, żywności i czystej wody. Nieszczęścia dopełniło widmo wstrząsów wtórnych i nadchodzącego monsunu. Duża część kraju to wielkie gruzowisko. Sytuacja jest szczególnie zła w wyżej położonych wioskach, gdzie międzynarodowa pomoc humanitarna niemal nie dociera. Mateusz Pawelski (fotograf), Łukasz Bujok, Beniamin Zaręba i Adam Duliński wyjechali do Nepalu na prośbę jednego z nepalskich duchownych (pastora lokalnego kościoła). Pomagali w odgruzowywaniu, budowaniu, stawianiu namiotów i trwałego schronienia dla Nepalczyków. Byli również wsparciem dla miejscowych chrześcijan, którzy mocno ucierpieli w kataklizmie. Ich bazą do niesienia pomocy potrzebującym była miejscowość Katmandu.
O „Misji Nepal 2015” opowiedzą na spotkaniu w Sali Klubowej Miejskiego Centrum Kultury w Gostyninie, w czwartek 22 października 2015r. o godz. 18:00. Wstęp wolny.
Informacje o spotkaniu można znaleźć również na fejsbuku: https://www.facebook.com/wgostyninie

wtorek, 29 września 2015

O PAPUASACH I BIBLII

W poniedziałkowy wieczór (28 września) Beata Woźna opowiadała głównie o pracy tłumaczeniowej i znaczeniu tłumaczonego tekstu biblijnego dla plemienia Seimat i innych plemion zamieszkujących Papuę Nową-Gwineę. 
Papuasi reprezentują kulturę przetrwania, gdzie egoizm jest nieopłacalny. Są też przedstawicielami kultury "słuchania", lubią słuchać opowieści i lubią te zasłyszane opowieści inscenizować. Beata Woźna opowiadała, że przetłumaczony tekst Nowego Testamentu jest przedmiotem dyskusji i rozważań. Ludzie Seimat naprawdę cenią możliwość dostępu do "Słowa do Boga". Chyba bliżej mi do Papuasów niż do Polaków.  
Mogliśmy także zapoznać się z filmem pokazującym moment dedykacji świeżo przetłumaczonego Nowego Testamentu dla plenienia Seimat. Dla mieszkańców Wysp Ninigo było to prawdziwe święto. Tak relacjonował ten moment Jerzy Marcol - Dyrektor Biblijnego Stowarzyszenia Misyjnego w Polsce, który był uczestnikiem wspomnianego wydarzenia:
"Kiedy dopłynęliśmy do wyspy Patexux, naprzeciw Beaty i Teresy wyszła grupa wojowników w tradycyjnych strojach z dzidami w rękach. Po krótkiej rozmowie z Beatą i Teresą wódz kazał swoim wojownikom wycofać się a następnie złożyć broń. Beata i Teresa otrzymały od wodza naszyjniki z małych muszelek. Potem nastąpiło witanie się z mieszkańcami wysp stojącymi w koło. Wszystkim, no powiedzmy, prawie wszystkim, trzeba było uścisnąć dłoń. Po ceremonii powitania posadzono nas w cieniu drzew, gdzie przygotowano posiłek i napoje, ale zanim mogliśmy się pokrzepić, zaśpiewano jeszcze dwie pieśni powitalne specjalnie napisane na nasz przyjazd."
To, co zwróciło moją uwagę, to niesamowita radość i wdzięczność Papuasów. Radość wyrażana pieśniami, tańce, modlitwą i na wszelkie inne możliwe sposoby.
Czy zdarzyło się Wam radować kiedyś z faktu posiadania i możliwości czytania Biblii w naszym własnym języku - języku serca? Takie retoryczne pytanie... 
 
Do zobaczenia przy innej okazji i na kolejnej odsłonie "Bliskich spotkań z..." 

środa, 16 września 2015

13 LAT NA WYSPACH NINIGO NA POŁUDNIOWYM PACYFIKU

Jest taka ciekawa książka, która towarzyszy mi od prawie 20 lat. Książka, w której zawarte są fascynujące historie (jak dla mnie) o ludach świata, ich wierzeniach, kulturze i przedziwnych zwyczajach. Książka nosi tytuł "Wieczność w ich sercach", a jej autorem jest Don Richardson. To właśnie w tej książce zetknąłem się po raz pierwszy z ciekawymi informacjami o niektórych plemionach zamieszkujących Oceanię i Nową Gwineę. Z niej dowiedziałem się o istnieniu plenienia Asmat i Sawi.
Słuchałem też opowieści Jacques'a H. Teeuwena, z czasów jego życia i pracy wśród ludzi z papuaskiego plemienia Dani. 

Spotkanie z Beatą Woźną, będzie opowieścią o niewielkiej grupie plemiennej regionu Oceanii, dla której nasz gość poświecił kilkanaście lat swojego życia. Czy było warto? Jaki był sens aby żyć i pracować wśród ludzi z plemienia Seimat. Po co wyjeżdżać tysiące kilometrów od Polski, do nieznanej - obcej kultury? Jaki jest sens tworzenia pisanego języka i tłumaczenia Biblii dla tak małej grupy etnicznej? Jeśli jesteś ciekawy świata i lubisz spojrzeć na rzeczywistość szerzej niż tylko okulary naszej kultury i tradycji, zapraszam na spotkanie z Beatą Woźną.


Beata Woźna to ważna postać polskiej siatkówki. Z klubem z Bielsko-Białej wywalczyła pięć tytułów mistrzowskich. Reprezentowała Polskę na mistrzostwach Europy w Holandii oraz mistrzostwach świata na Węgrzech. Wskutek choroby serca nie mogła kontynuować kariery siatkarskiej. W 2001 roku wyjechała do Papui Nowej Gwinei, by w roku 2002 zamieszkać na Wyspach Ninigo na Południowym Pacyfiku. Wraz z grupą misjonarzy z różnych narodów rozpoczęła pracę alfabetyzacji z Ludem Seimat, aby stworzyć język pisany i przetłumaczyć Biblię z języka greckiego na język seimat.
 

wtorek, 1 września 2015

BLISKIE SPOTKANIE Z SYBERIĄ - ZAPROSZENIE

24 października w ramach Bliskich spotkań z... będziemy gościć Agnieszkę i Michała Domagałów, którzy podzielą się swoimi syberyjskimi opowieściami. Będziemy słuchać o Chakasji, Jakucji i Kamczatce.
Dla zachęty fragment z książki pt. "Syberia z okna misjonarza", w której Agnieszka i Michał zawarli swoje refleksje i obserwacje odnoszące się do życia wśród narodów Syberii:
"Chakasowie mają swoje wyjątkowe cechy i swoje ograniczenia. Dzieje ich narodu wykształciły w nich wiele pięknych zalet, które do dziś można dostrzec. Surowe warunki klimatyczne, mroźne zimy, półnomadyczny styl życia, mieszkanie w dzikich tajgach i na dzikich stepach w rozrzuconych z rzadka po ogromnych przestrzeniach jurtach powodowało, że gość w domu, który dawniej był rzadkością, to świętość. Okazuje się mu wielki szacunek, o niego się dba, daje się najlepsze kąski, na koniec obdarowuje. Gościnność jest tu wysoko uplasowaną wartością w chakaskiej kulturze."

piątek, 14 sierpnia 2015

METANOIA - BLISKIE SPOTKANIE Z MOŁDAWIĄ

Około 1200 km, na południowy wschód od Gostynina, znajduje się niewielkie mołdawskie miasto - Strășeni. Żyje w nim, według oficjalnych statystyk, prawie 18 tysięcy mieszkańców. W tym niepozornym miasteczku możemy znaleźć wyraźny polski akcent. Jest nim Dom Misyjny Metanoia. Miejsce spotkań Mołdawian i Polaków. Niedawno gościł tu ambasador RP w Mołdawii pan Artur Michalski. Ale Metanoia to przede wszystkim miejsce, gdzie spotykają się dzieci. Od poniedziałku do piątku, dzieci mają możliwość skorzystania z oferty klubu gier planszowych, uczestniczą w studium biblijnym, spędzają czas na zabawie w ogrodzie (przy dobrej pogodzie) lub w murach budynku. Od ponad czterech lat dom jest integralną częścią misyjnej pracy Wojtka Borysa i Misji Przyjaciół Dzieci z Kalisza. 

Od dwóch dni, po raz trzeci w moim życiu, jestem w Mołdawii i korzystam z gościnności Metanoi. Wraz z Wojtkiem, Julianem, Kornelią, Wiesią, Radkiem, Tomkiem, Adrianem, Adamem i Maćkiem oraz mołdawskimi przyjaciółmi - Olegiem, Valentiną i Lidą prowadzimy zajęcia dla dzieci z pobliskiej wioski – Negreszti. Dzieci tutaj jest dużo. Wczoraj (13 sierpnia) mieliśmy ponad 60 milusińskich. Był czas zabawy, gier, śpiewania, jedzenia… Ale głównym celem jest prezentowanie Dobrej Nowiny o Chrystusie. Każdy z pięciu dni poświęcony jest innej prawdzie wynikającej z Biblii. Tak jak pięć kolorów na fladze Misji Przyjaciół Dzieci lub pięć kolorowych paciorków na bransoletce będącej na wyposażeniu każdego uczestnika naszej grupy, tak jest pięć biblijnych zasad, które poznają dzieci. Kolor złoty/żółty odzwierciedla prawdę o Niebie i kochającym Bogu, kolor czarny symbolizuje prawdę o grzechu i jego konsekwencjach, kolor czerwony odnosi się do zbawiennej ofiary Pana Jezusa na krzyżu, ofiary zapewniającej nam możliwość bycia czystym i usprawiedliwionym przed Bogiem (kolor biały) i wreszcie kolor zielony odnosi się do konieczności naszego wzrostu w wierze i łasce Bożej. Każdy dzień to również odrębna historia obrazująca wymienione prawdy biblijne, tak aby dzieci mogły w sposób obrazowy poznać jaki jest Boży zamysł dla nich i każdego z nas. 

Praca z dziećmi to wielki przywilej i odpowiedzialność. Przywilej, gdyż Pan Jezus powiedział: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im, bo do takich jak one należy Królestwo Boże.”, a odpowiedzialność, ponieważ to czym nasycimy dzieci w młodości często staje się wzorcem wiary i przekonań na późniejsze lata. Jak mówi przysłowie: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.” O pięknej pracy wśród mołdawskich dzieci i nie tylko dzieci można przeczytać na stronie Misji Przyjaciół Dzieci, pod adresem: http://www.mpd.org.pl/


piątek, 3 lipca 2015

Z HONORATĄ WĄSOWSKĄ O UGANDZIE

Gościem czerwcowego (24 czerwca) spotkania w ramach inicjatywy "Bliskich spotkań z..." była Honorata Wąsowska, która opowiedziała o swoim spotkaniu z Ugandą i realizowanych projektach humanitarnych i edukacyjnych. W opowieści Honoraty pojawiała się często postać pewnej kobiety, założycielki organizacji Bringing Hope To The Family. A tak o niej Honorata pisze w swojej książce: ...jej imię w języku angielskim "Faith" znaczy "wiara". Jej drugie imię "Kunihira" w ich lokalnym języku Rutooro znaczy "nadzieja", a trzecie imię, które nosi "Filo" jest tłumaczone jako "miłość". Faktycznie widzę to na własne oczy, że ona jest kobietą wiary, nadziei i miłości. W ciągu siedmioletniej historii Bringing Hope To The Family, pomogła tysiącom katolików, anglikanów, protestantów, muzułmanów i niewierzących. W jej życiu widzę praktyczne zastosowanie słów Apostoła Pawła: "Postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus nas ukochał i dla naszego ratunku dobrowolnie złożył siebie Bogu na ofiarę niczym piękny zapach." (Ef 5, 2).

piątek, 22 maja 2015

Z NORBERTEM PALIMĄKĄ O FILIPINACH

Historia Mary Rose, dwunastoletniej dziewczynki z filipińskiego śmietniska niedaleko Manili, stała się początkiem pięknego edukacyjnego dzieła wśród dzieci z nizin społecznych regionu Rizal na Filipinach. Prawie setka dzieci ze śmietniska i nielegalnej kopalni rudy żelaza, ma szansę na zmianę swojego losu, dzięki edukacji w trzech szkołach, zarządzanych przez Fundację ESPA (Polska) i HOP-E (Filipiny).

Opowieść o trudnym dzieciństwie filipińskich dzieci, ich marzeniach i nadziei na lepsze życie, mogliśmy usłyszeć w czwartkowy wieczór z ust Norberta Palimąki. Norbert Palimąka, społeczny przedsiębiorca, był kolejnym gościem gostynińskich "Bliskich spotkań z..." Swoją opowieść zaczął od historii Mary Rose i swojej pierwszej wizyty na Filipinach, kiedy mógł na własne oczy zobaczyć realia życia tamtejszych dzieci. Filipiny to kraj ogromnych kontrastów, od bogatych dzielnic stolicy kraju Manii, aż po ekstremalną biedę wiosek, gdzie nie ma elektryczności i bieżącej wody, a ludność zamieszkuje proste domy z bambusa. Usłyszeliśmy też, że Filipińczycy to ludzie pogodni, którzy pomimo trudności potrafią cieszyć się życiem i okazywać radość.

Z potrzeby serca narodził się projekt pomocy, tak aby zapewnić dzieciom dostęp do bezpłatnej edukacji. Dzięki zaangażowaniu ludzi dobrej woli, pośród skrajnego ubóstwa, w wiosce Cuyabo [czyt. Kajabu] powstała szkoła. Edukacja przynosi dzieciom nadzieję, nadzieję na lepszą przyszłość i wyrwanie się z zaklętego kręgu biedy i ubóstwa. Dzisiejsze realia są następujące: 100 dzieci, 10 nauczycieli, 3 szkoły w zarządzaniu, w tym 1 wybudowana całkowicie z polskich funduszy. Niewiele? Może się wydawać, że to kropla w morzu potrzeb. A jednak, jak mówi przysłowie to "kropla drąży skałę". Czy też, jak głosi żydowska mądrość: "Jeśli człowiek niszczy jedno życie, to jest tak, jak gdyby zniszczył cały świat. A jeśli człowiek ratuje jedno życie, to jest tak, jak gdyby uratował cały świat".

Opowieść Norberta Palimąki, to również zachęta dla nas, aby wokół siebie dostrzegać potrzeby i działać tak, aby pozostawić po sobie świat choć odrobinę lepszym niż go zastaliśmy. Wezwanie do dobroczynności jest trwałym elementem chrześcijańskiej kultury i dziedzictwa. W jednej z ksiąg Starego Testamentu czytamy: "Ubodzy zawsze będą wśród was w tym kraju. Dlatego daję ci takie oto przykazanie: Będziesz miał zawsze otwartą rękę dla brata, dla potrzebującego i dla ubogiego w tym kraju".

Zatem patrzmy szerzej na rzeczywistość wokół nas, "nie ustawajmy w czynieniu tego, co szlachetne" i bądźmy wrażliwi społecznie. A przed wszystkim szukajmy Boga, który jest najlepszą inspiracją do wszelkiego dobrego dzieła. Wszak On jest Dobry, i to co On czyni jest dobre.

czwartek, 14 maja 2015

DLACZEGO? PO CO? Z KIM? CZYLI RZECZ O BLISKICH SPOTKANIACH Z...

Mam w zwyczaju kupowanie książek, wielu książek. Niektóre z nich czytam od razu, inne czekają cierpliwie na półce, często kilka lat. Tak było z niepozorną książką autorstwa Alexa i Bretta Harrisów pt. „Rób rzeczy trudne”. Odkryłem ją w moim domu długo po jej zakupie. Książka adresowana jest głównie do nastolatków, co ciekawe napisana przez nastolatków, lecz jej treść wpłynęła bardzo mocno na moje, przecież już nie nastoletnie życie. Streszczając, książka rzuca wyzwanie czytelnikom, by już od najmłodszych lat wykorzystać dane przez Boga możliwości, i w oparciu o Boże zasady czynić trudne rzeczy. Zatem czym są owe "rzeczy trudne"?

Po pierwsze są to rzeczy, które wykraczają poza naszą strefę bezpieczeństwa i  wyrywają nas z rutyny codziennych czynności. Po drugie takie, które wykraczają poza to, co wymagane, mówiąc językiem ewangelii „jeśli ktoś żąda, byś poszedł z nim tysiąc kroków, idź z takim nawet dwa tysiące”.
Po trzecie, rzeczy zbyt trudne do wykonania w pojedynkę i wymagające współdziałania z innymi. Po czwarte, chodzi o takie działanie, za które nie otrzymamy natychmiastowej zapłaty, działanie nie nastawione na zdobycie poklasku i uznania. Wreszcie po piąte, rzeczy które są wbrew powszechnie przyjętym normom kulturowym, normom sprzecznym z etyką i moralnością chrześcijańską. Autorzy prezentują ewangeliczny sposób patrzenia na rzeczywistość i wyrażają pragnienie, by chrześcijańska kultura wnosiła prawdę ewangelii do każdej dziedziny życia. Aby chrześcijańskie wartości zaistniały w biznesie, nauce, medycynie, prawie, polityce, pracy w domu, rodzicielstwie, edukacji, sztuce i każdej innej aktywności.

Takie podejście do życia i rzeczywistości jest bardzo bliskie mojemu sercu i moim myślom. Jestem niezmiernie wdzięczny, za możliwość czerpania inspiracji do robienia „trudnych rzeczy” nie tylko z przytoczonej powyżej książki, lecz również z życia osób, które miałem okazję poznać i wciąż mam okazję poznawać.

Dziewczyna, która porzuca dobrze zapowiadającą się karierę zawodową, wyjeżdża do Ugandy, aby wnieść odmianę do życia sierot i wdów. Rodzina, która wyjeżdża na 6 lat do Chakasji, aby podjąć się tłumaczenia Nowego Testamentu dla tego zapomnianego przez wielu narodu, jednego z wielu narodów Syberii. Poprzez to dzieło pomaga też zachować język i narodową tożsamość Chakasów. Młode małżeństwo w trakcie studiów wyjeżdża (według planów na rok) na pogranicze kazasko-chińskie, aby angażować się w projekty humanitarne i misyjne, w rezultacie zostaje w tak odległym od Polski zakątku przez prawie 10 lat. Młoda dziewczyna odkłada zarobione pieniądze, aby co roku na kilka miesięcy wyjechać do Afryki i pomagać w opiece nad dziećmi z sierocińca. Mężczyzna, który „przypadkiem” odkrywa smutną prawdę o rzeczywistości dzieci żyjących wśród filipińskich śmietnisk i podejmuje wyzwanie, by zapewnić tym dzieciom edukację i wsparcie.

To są inspirujące historie, których pragnę słuchać. Historie, które rzucają wyzwanie i dźwięczą w moich uszach pytaniem: „Co ja mogę zrobić?” Niekoniecznie w Afryce, Azji, czy w innym odległym zakątku świata. Ale co mogę zrobić w moim najbliższym otoczeniu, wśród tych z którymi żyję na co dzień. Jaką pozytywną zmianę mogę wnieść do rzeczywistości, która jest moją codziennością? Czy jestem gotowy, aby czynić to, co piękne i to, co posiada wieczną, a nie tylko doczesną wartość?

Skąd brać motywację i chęć czynienia tego co trudne i szlachetne? Według mnie, siła i determinacja, aby czynić rzeczy trudne płynie z serca, które uznaje całkowitą zależność od Stwórcy, źródła i dawcy wszelkiego dobra. Izajasz, starotestamentowy prorok, napisał kiedyś:Czy ty jeszcze nawet tego nie wiesz? Czy nie nauczyłeś się jeszcze niczego? Pan jest Bogiem odwiecznym. Nic Go nie męczy ani nie nuży, a Jego mądrość jest nie do zbadania. To On dodaje sił tym, co są zmęczeni, i umacnia tych, którzy już osłabli. Młodzi ludzie męczą się i chwieją, zdarza się, że mdleją młodzieńcy. A tym, co ufają Panu, przybywa sił nowych i skrzydeł dostają jak orły. Biegną naprzód nie czując zmęczenia, poruszają się ciągle i nie są znużeni.” Z życia oddanego Bogu i ufności pokładanej w Chrystusie wypływa radosna chęć i siła do czynienia tego co trudne i szlachetne. Przynajmniej taki jest mój światopogląd i nie znajduję innej, lepszej motywacji do życia i działania.

Jeśli masz ochotę wspólnie ze mną czerpać zachętę i inspirację, aby czynić to co trudne i szlachetne, zapraszam na kolejne spotkanie z cyklu „Bliskich spotkań z…” Tym razem będziemy słuchać opowieści o pracy edukacyjnej wśród filipińskich dzieci. Do zobaczenia w najbliższy czwartek (21 maja) w Sali Kolumnowej Zamku Gostynińskiego o godzinie 18:00.

wtorek, 28 kwietnia 2015

OPOWIEŚĆ O DZIECIACH W DUADZE

Życie może być piękne, szczególnie wtedy, gdy możemy je przeżywać z innymi, i kiedy możemy żyć dla innych. Z lektury Dziejów Apostolskich dowiadujemy się, że  „Większym szczęściem jest dawać niż brać”.  Przykładów tego rodzaju szczęścia możemy znaleźć wiele. Wczoraj (27.04) mogliśmy wysłuchać opowieści Moniki Kaczmarzyk, której szczęściem jest praca wśród dzieci z wioski Duadze w Ghanie. Historia Moniki, skromnej dziewczyny z Częstochowy jest szalona i niezwykła. Dwa lata temu, kiedy po raz pierwszy wyjechała do Ghany widziała grupę kobiet pracujących przy wyrabianiu oleju palmowego. Kobietom przy pracy towarzyszyły małe dzieci, które nie miały dla siebie bezpiecznego miejsca do zabawy. Obserwacja rzeczywistości przerodziła się w pragnienie, by pomóc. Dziś w małej ghańskiej miejscowości Duadze funkcjonuje przedszkole im. Janusza Korczaka. Jest to miejsce, gdzie dzieci mogą bezpiecznie się bawić i uczyć, pod opieką lokalnych nauczycieli i wolontariuszy z Polski. Działalność Moniki została doceniona przez lokalną społeczność, tytuł Królowej Rozwoju Duadze – opiekunki kobiet i dzieci, pozwala jej przemawiać z autorytetem do mieszkańców i otwiera drzwi do efektywnej pracy, szczególnie na rzecz edukacji najmłodszych. 

W ramach „Bliskich spotkań z…” już w maju udamy się w kolejną podróż, tym razem kilka tysięcy kilometrów na wschód od Polski i wsłuchać się w historię pracy i służby wśród dzieci pewnego egzotycznego kraju w Azji. Zapraszam już dziś. 

Jako organizator spotkania, dziękuję Panu Burmistrzowi za objęcie honorowym patronatem wydarzenia oraz Pani Aleksandrze Balcerzak za możliwość zorganizowania spotkania w przepięknych wnętrzach Zamku Gostynińskiego.

Oprócz spotkania na Zamku, pani Monika była również gościem w Szkole Podstawowej nr 1 w Gostyninie i w Zespole Szkół im. Leokadii Bergerowej w Płocku. 


czwartek, 23 kwietnia 2015

WSCHODNIE OPOWIEŚCI ZA NAMI

Opowieści bywają różne. Mogą być ciekawe, nudne, zmyślone i prawdziwe. Wczoraj (22 kwietnia) w Kinie za Rogiem, w Gostyninie, mogliśmy wysłuchać opowieści niezwykłej i autentycznej. Zbyszek Pawlak podzielił się z nami historią ludzi z Biesłanu, małego miasta położonego u stóp Kaukazu. W tej małej miejscowości, niewiele ponad 10 lat temu miał miejsce jeden z najokrutniejszych zamachów terrorystycznych na świecie, a z pewnością najokrutniejszy w Europie.
Prelegent, znawca Wschodu, który ponad 10 lat swojego życia spędził na Jedwabnym Szlaku, opowiedział tę straszną historię, ale w taki sposób, by nie epatować i nie przygniatać tragedią.
Zbyszek zaprosił nas do wspólnej podróży do pięknych i malowniczych gór Kaukazu. Do miejsc, gdzie historia osetyńskich chrześcijan splata się z historią muzułmańskich narodów. Do Kaukazu, zamieszkiwanego przez dumnych górali, którzy pomimo wielu lat rosyjskiej okupacji zachowali swoją tożsamość i wciąż walczą, by tę tożsamość kultywować. Słuchaliśmy również historii o odważnych czerkieskich kobietach, które na początku XX wieku nazywane były w Europie i Ameryce najpiękniejszymi kobietami na świecie.
Najwięcej jednak słuchaliśmy o ludziach z Biesłanu.
Zbyszek Pawlak był w Biesłanie 40 dni po zamachu terrorystycznym na szkołę, w którym zginęły 334 osoby, w tym 156 dzieci. Terroryści uderzyli w to, co na Kaukazie jest najświętsze – dzieci, bo dzieci na Kaukazie są świętością. Będąc tam, odwiedził ponad setkę osetyjskich rodzin. Mieszkał w ich domach, słuchał ich historii. Potem wracał tam jeszcze wielokrotnie. Również z wolontariuszami – studentami z Polski.
Słuchając opowieści Zbyszka mogliśmy wręcz odczuć bezradność rodziców, którzy nie mogli pomóc swoim dzieciom, bezradność dzieci patrzących na śmierć swoich rodziców, lecz mogliśmy także zasmakować odwagi i heroizmu tych, którzy na własne życzenie pozostali z dziećmi szkole i narażali lub oddali swoje życie, by ratować innych. W tle opowieści były obecne osetyńskie pierogi. Przysmak i chluba każdej pani domu. Osetyńskie pierogi, którymi gościnni górale Kaukazu podejmują przybyszów.
Pamiętajmy o Biesłanie i sięgnijmy po książkę „Pęknięte miasto. Biesłan” autorstwa Zbigniewa Pawlaka i Jerzego A. Wlazło. 

czwartek, 2 kwietnia 2015

WSCHODNIE OPOWIEŚCI - ZAPOWIEDŹ

Zbyszek Pawlak – autor książki "Pęknięte miasto. Biesłan", znawca wschodu, wykładowca uniwersytecki, od 20 lat mieszkał i pracował w Azji Środkowej, gdzie brał udział w projektach edukacyjnych i humanitarnych. Jest członkiem Królewskiego Towarzystwa Spraw Azjatyckich w Londynie, gdzie od kilku lat mieszka wraz z rodziną.

Tragiczne wydarzenia przychodzą na nas z zaskoczenia, ale bywają i te doskonale zaplanowane. Od pamiętnego zamachu terrorystycznego z 11 września 2001 roku w Nowym Jorku poprzez kolejne na pociągi w Madrycie, metro w Londynie, biura w Paryżu oraz kawiarnię w Sydnej czy Kopenchadze uświadamiamy sobie, że nikt nie jest wolny od pozornie nieprzewidywalnych zdarzeń i niebezpieczeństwa przychodzącego z zewnątrz.

Historia największego i najbardziej okrutnego zamachu terrorystycznego w Europie, choć rzadko wspominana, wydarzyła się tuż obok nas.
1 września 2004 roku do szkoły u podnóży gór Kaukazu wtargnęli zamaskowani i doskonale przygotowani islamscy bojownicy. Po trzech dniach doszło do masakry podczas, której zginęły 334 osoby, w tym połowa to dzieci. Świat został wstrząśnięty a terroryzm objawił swoje najstraszniejsze oblicze.

„Pęknięte Miasto, Biesłan” to reportaż o rosyjskiej podwójnej prawdzie, islamskim fanatyzmie bojowników oraz małej społeczności kaukaskich górali uwiezionych pomiędzy nimi dwoma.

Zbigniew Pawlak był w Biesłanie krótko po tych tragicznych wydarzeniach. Odwiedził ponad sektę osetyjskich rodzin. Mieszkał w ich domach, słuchał ich historii. Po 10 latach wrócił, by zobaczyć, jak zmieniło się ich życie.

Ta poruszająca historia nie pozwala zapomnieć o tym, że w każdej wojnie, po obu stronach barykady są ludzie. Pozwala też zrozumieć Kaukaz – nieokiełznany, barwny, ale od wielu lat rozszarpywany przez krwawe konflikty.


Na spotkanie ze Zbyszkiem Pawlakiem zapraszam do Kina za Rogiem w Gostyninie, w środę 22 kwietnia, o godz. 19.00.