piątek, 22 maja 2015

Z NORBERTEM PALIMĄKĄ O FILIPINACH

Historia Mary Rose, dwunastoletniej dziewczynki z filipińskiego śmietniska niedaleko Manili, stała się początkiem pięknego edukacyjnego dzieła wśród dzieci z nizin społecznych regionu Rizal na Filipinach. Prawie setka dzieci ze śmietniska i nielegalnej kopalni rudy żelaza, ma szansę na zmianę swojego losu, dzięki edukacji w trzech szkołach, zarządzanych przez Fundację ESPA (Polska) i HOP-E (Filipiny).

Opowieść o trudnym dzieciństwie filipińskich dzieci, ich marzeniach i nadziei na lepsze życie, mogliśmy usłyszeć w czwartkowy wieczór z ust Norberta Palimąki. Norbert Palimąka, społeczny przedsiębiorca, był kolejnym gościem gostynińskich "Bliskich spotkań z..." Swoją opowieść zaczął od historii Mary Rose i swojej pierwszej wizyty na Filipinach, kiedy mógł na własne oczy zobaczyć realia życia tamtejszych dzieci. Filipiny to kraj ogromnych kontrastów, od bogatych dzielnic stolicy kraju Manii, aż po ekstremalną biedę wiosek, gdzie nie ma elektryczności i bieżącej wody, a ludność zamieszkuje proste domy z bambusa. Usłyszeliśmy też, że Filipińczycy to ludzie pogodni, którzy pomimo trudności potrafią cieszyć się życiem i okazywać radość.

Z potrzeby serca narodził się projekt pomocy, tak aby zapewnić dzieciom dostęp do bezpłatnej edukacji. Dzięki zaangażowaniu ludzi dobrej woli, pośród skrajnego ubóstwa, w wiosce Cuyabo [czyt. Kajabu] powstała szkoła. Edukacja przynosi dzieciom nadzieję, nadzieję na lepszą przyszłość i wyrwanie się z zaklętego kręgu biedy i ubóstwa. Dzisiejsze realia są następujące: 100 dzieci, 10 nauczycieli, 3 szkoły w zarządzaniu, w tym 1 wybudowana całkowicie z polskich funduszy. Niewiele? Może się wydawać, że to kropla w morzu potrzeb. A jednak, jak mówi przysłowie to "kropla drąży skałę". Czy też, jak głosi żydowska mądrość: "Jeśli człowiek niszczy jedno życie, to jest tak, jak gdyby zniszczył cały świat. A jeśli człowiek ratuje jedno życie, to jest tak, jak gdyby uratował cały świat".

Opowieść Norberta Palimąki, to również zachęta dla nas, aby wokół siebie dostrzegać potrzeby i działać tak, aby pozostawić po sobie świat choć odrobinę lepszym niż go zastaliśmy. Wezwanie do dobroczynności jest trwałym elementem chrześcijańskiej kultury i dziedzictwa. W jednej z ksiąg Starego Testamentu czytamy: "Ubodzy zawsze będą wśród was w tym kraju. Dlatego daję ci takie oto przykazanie: Będziesz miał zawsze otwartą rękę dla brata, dla potrzebującego i dla ubogiego w tym kraju".

Zatem patrzmy szerzej na rzeczywistość wokół nas, "nie ustawajmy w czynieniu tego, co szlachetne" i bądźmy wrażliwi społecznie. A przed wszystkim szukajmy Boga, który jest najlepszą inspiracją do wszelkiego dobrego dzieła. Wszak On jest Dobry, i to co On czyni jest dobre.

czwartek, 14 maja 2015

DLACZEGO? PO CO? Z KIM? CZYLI RZECZ O BLISKICH SPOTKANIACH Z...

Mam w zwyczaju kupowanie książek, wielu książek. Niektóre z nich czytam od razu, inne czekają cierpliwie na półce, często kilka lat. Tak było z niepozorną książką autorstwa Alexa i Bretta Harrisów pt. „Rób rzeczy trudne”. Odkryłem ją w moim domu długo po jej zakupie. Książka adresowana jest głównie do nastolatków, co ciekawe napisana przez nastolatków, lecz jej treść wpłynęła bardzo mocno na moje, przecież już nie nastoletnie życie. Streszczając, książka rzuca wyzwanie czytelnikom, by już od najmłodszych lat wykorzystać dane przez Boga możliwości, i w oparciu o Boże zasady czynić trudne rzeczy. Zatem czym są owe "rzeczy trudne"?

Po pierwsze są to rzeczy, które wykraczają poza naszą strefę bezpieczeństwa i  wyrywają nas z rutyny codziennych czynności. Po drugie takie, które wykraczają poza to, co wymagane, mówiąc językiem ewangelii „jeśli ktoś żąda, byś poszedł z nim tysiąc kroków, idź z takim nawet dwa tysiące”.
Po trzecie, rzeczy zbyt trudne do wykonania w pojedynkę i wymagające współdziałania z innymi. Po czwarte, chodzi o takie działanie, za które nie otrzymamy natychmiastowej zapłaty, działanie nie nastawione na zdobycie poklasku i uznania. Wreszcie po piąte, rzeczy które są wbrew powszechnie przyjętym normom kulturowym, normom sprzecznym z etyką i moralnością chrześcijańską. Autorzy prezentują ewangeliczny sposób patrzenia na rzeczywistość i wyrażają pragnienie, by chrześcijańska kultura wnosiła prawdę ewangelii do każdej dziedziny życia. Aby chrześcijańskie wartości zaistniały w biznesie, nauce, medycynie, prawie, polityce, pracy w domu, rodzicielstwie, edukacji, sztuce i każdej innej aktywności.

Takie podejście do życia i rzeczywistości jest bardzo bliskie mojemu sercu i moim myślom. Jestem niezmiernie wdzięczny, za możliwość czerpania inspiracji do robienia „trudnych rzeczy” nie tylko z przytoczonej powyżej książki, lecz również z życia osób, które miałem okazję poznać i wciąż mam okazję poznawać.

Dziewczyna, która porzuca dobrze zapowiadającą się karierę zawodową, wyjeżdża do Ugandy, aby wnieść odmianę do życia sierot i wdów. Rodzina, która wyjeżdża na 6 lat do Chakasji, aby podjąć się tłumaczenia Nowego Testamentu dla tego zapomnianego przez wielu narodu, jednego z wielu narodów Syberii. Poprzez to dzieło pomaga też zachować język i narodową tożsamość Chakasów. Młode małżeństwo w trakcie studiów wyjeżdża (według planów na rok) na pogranicze kazasko-chińskie, aby angażować się w projekty humanitarne i misyjne, w rezultacie zostaje w tak odległym od Polski zakątku przez prawie 10 lat. Młoda dziewczyna odkłada zarobione pieniądze, aby co roku na kilka miesięcy wyjechać do Afryki i pomagać w opiece nad dziećmi z sierocińca. Mężczyzna, który „przypadkiem” odkrywa smutną prawdę o rzeczywistości dzieci żyjących wśród filipińskich śmietnisk i podejmuje wyzwanie, by zapewnić tym dzieciom edukację i wsparcie.

To są inspirujące historie, których pragnę słuchać. Historie, które rzucają wyzwanie i dźwięczą w moich uszach pytaniem: „Co ja mogę zrobić?” Niekoniecznie w Afryce, Azji, czy w innym odległym zakątku świata. Ale co mogę zrobić w moim najbliższym otoczeniu, wśród tych z którymi żyję na co dzień. Jaką pozytywną zmianę mogę wnieść do rzeczywistości, która jest moją codziennością? Czy jestem gotowy, aby czynić to, co piękne i to, co posiada wieczną, a nie tylko doczesną wartość?

Skąd brać motywację i chęć czynienia tego co trudne i szlachetne? Według mnie, siła i determinacja, aby czynić rzeczy trudne płynie z serca, które uznaje całkowitą zależność od Stwórcy, źródła i dawcy wszelkiego dobra. Izajasz, starotestamentowy prorok, napisał kiedyś:Czy ty jeszcze nawet tego nie wiesz? Czy nie nauczyłeś się jeszcze niczego? Pan jest Bogiem odwiecznym. Nic Go nie męczy ani nie nuży, a Jego mądrość jest nie do zbadania. To On dodaje sił tym, co są zmęczeni, i umacnia tych, którzy już osłabli. Młodzi ludzie męczą się i chwieją, zdarza się, że mdleją młodzieńcy. A tym, co ufają Panu, przybywa sił nowych i skrzydeł dostają jak orły. Biegną naprzód nie czując zmęczenia, poruszają się ciągle i nie są znużeni.” Z życia oddanego Bogu i ufności pokładanej w Chrystusie wypływa radosna chęć i siła do czynienia tego co trudne i szlachetne. Przynajmniej taki jest mój światopogląd i nie znajduję innej, lepszej motywacji do życia i działania.

Jeśli masz ochotę wspólnie ze mną czerpać zachętę i inspirację, aby czynić to co trudne i szlachetne, zapraszam na kolejne spotkanie z cyklu „Bliskich spotkań z…” Tym razem będziemy słuchać opowieści o pracy edukacyjnej wśród filipińskich dzieci. Do zobaczenia w najbliższy czwartek (21 maja) w Sali Kolumnowej Zamku Gostynińskiego o godzinie 18:00.